Martyna Wojciechowska „Kenia”

Wojciech Cejrowski „Gringo wśród dzikich plemion”
Gościnność to dar od Boga
marker
Kenia
mix
Dzika przyroda
Martyna Wojciechowska „Kenia” „Ludzie muszą zrozumieć, że świat nie należy jedynie do nich, że każde zwierzę na tym świecie znalazło się tu z jakiegoś powodu i że my wszyscy stanowimy razem jedność w naturze”.

Słowa ważne i chyba każdy się z nimi zgodzi. A jednak, jak się niejednokrotnie okazuje, nie wszyscy o nich pamiętają bądź nie chcą pamiętać. O prawdzie zawartej w tych słowach przypomina książka, z której zostały one zaczerpnięte: „Kenia” Martyny Wojciechowskiej.
W swoich książkach z serii „Kobieta na krańcu świata” autorka prezentuje piękno różnorodnych zakątków świata oraz opowiada o żyjących tam kobietach. Tym razem zabiera swych czytelników do Kenii – państwa położonego we wschodniej Afryce, nad Oceanem Indyjskim.
Na początku tradycyjnie autorka przybliża ten kraj, podając praktyczne informacje dla osób pragnących go odwiedzić. Można więc tu przeczytać o jego powierzchni, liczbie ludności, walucie, obowiązującej religii, klimacie, transporcie, bezpieczeństwie i możliwościach noclegowych. Znajdziemy tu również adresy ciekawych i przydatnych stron internetowych na temat Kenii oraz porady dla podróżników.

Książka zawiera także różne ciekawostki związane z tym krajem. Czytelnik może dowiedzieć się z niej m.in. co powinien koniecznie  zabrać ze sobą, wybierając się do Kenii, jakie słowa są mottem dla Kenijczyków oraz co według naukowych hipotez jest przyczyną ich sukcesów w biegach długodystansowych.
Następnie autorka, kierując się swoim doświadczeniem podróżniczym, przekonuje, co trzeba zobaczyć, będąc w Kenii.
Po tym wstępie Martyna Wojciechowska przedstawia główną bohaterkę swojej książki, którą jest urodzona w 1934 r. i wychowana w Kenii  Daphne Sheldrick. Będąc już po lekturze, nie zawaham się powiedzieć, że jest ona rzeczywiście prawdziwą bohaterką, ze względu na prowadzoną przez nią działalność.
Kieruje ona założoną przez męża (obecnie już nieżyjącego) fundacją David Sheldrick Wildlife Trust. Fundacja ta ma na celu ratowanie dzikich zwierząt, zapewnianie im bezpieczeństwa i ich ochrona. Trafiają do nie przede wszystkim małe słoniątka, których matki zginęły z rąk kłusowników. Najpierw przebywają one w tzw. sierocińcu. Tu wiele wysiłku muszą włożyć pracownicy, by utrzymać małego słonika przy życiu. Jak pisze autorka, prawdopodobieństwo przeżycia słoniątek w schronisku wynosi tylko 50%. Tylko lub aż 50%, bo pozostawione samym sobie w środowisku naturalnym skazane byłyby na pewną śmierć. Po trwającym parę lat pobycie w schronisku, słonie przewożone są do Parku Narodowego Tsavo, gdzie przygotowywane są do życia na wolności. Spędzają tu ok. 10 lat. Dopiero potem mogą odejść.

Jak wartościowa jest ta niełatwa praca w fundacji, podkreślają słowa autorki książki: „Tak więc potrzeba nawet 15 lat ciężkiej pracy i ludzkiego wysiłku, żeby zwrócić zwierzę Naturze i naprawić to, co zniszczył jeden chciwy kłusownik”.
Z książki Martyny Wojciechowskiej możemy dowiedzieć się, jak wygląda akcja ratunkowa podjęta dla uratowania pozostawionego przez zabitą matkę słoniątka, a także na czym polega opieka nad zwierzętami w schronisku. Przeczytamy tam również o tym, w jaki sposób słonie komunikują się ze sobą, jak się bawią, jak porozumiewają się ze swymi opiekunami.
W rozmowie z autorką książki Daphne Sheldrick z wielką czułością i miłością opowiada o swoich podopiecznych, podkreślając ich podobieństwo do ludzi – tak samo czują, boją się i cieszą, podobnie reagują. Pamiętają też swoich opiekunów na całe życie – w książce przeczytać można o słoniach, które już po odejściu na wolność niejednokrotnie wracają do schroniska, np. szukając pomocy czy też aby „przedstawić” swoje potomstwo.
Te wspaniałe opowieści kontrastują w książce ze smutnymi statystykami, pokazującymi, jak wielka jest skala tego przerażającego procederu, którego celem jest zabijanie zwierząt tylko po to, by z ich ciosów mogły powstać ozdoby.

Można tu również obejrzeć rewelacyjne zdjęcia, które przedstawiają słoniątka podczas zabawy, karmienia, odpoczynku.
Książka Martyny Wojciechowskiej „Kenia” budzi wiele uczuć. Przede wszystkim miłość i szacunek do zwierząt. Uświadamia, że wszyscy jesteśmy częścią przyrody. I tak jak ona jest od nas zależna, tak i my jesteśmy zależni od niej. Przypomina też, niestety, jak bardzo zagrożone są niektóre gatunki zwierząt całkowitym wyginięciem z powodu niszczycielskiej działalności człowieka. Podkreśla przy tym konieczność ochrony przyrody.

Poza tym podczas lektury książki czułam prawdziwy, głęboki podziw zarówno dla kierującej fundacją Daphne – „przybranej matki wszystkich słoni”,  jak i dla wszystkich pracowników, którzy dla pracy na rzecz słoni (i innych dzikich zwierząt) poświęcają bardzo wiele, można powiedzieć, że całe swoje życie. I co najważniejsze, czynią to wszystko z miłości do zwierząt.
Inne uczucia, jakie wywołała we mnie przeczytana książka, to: wzburzenie i smutek – bo tak wiele słoni bezsensownie ginie, a także radość – bo tak wiele zwierząt daje się uratować. Dzięki Daphne Sheldrick i jej współpracownikom. Właśnie dla nich, dla ich wartościowej działalności, warto przeczytać tę książkę.
Zapraszam więc serdecznie do lektury „Kenii”. Książka ta na długo zapada w pamięć. Opowieść, jaką tym razem serwuje Martyna Wojciechowska, na pewno poruszy wielu czytelników, szczególnie tych, którym los krzywdzonych zwierząt nie jest obojętny. Polecam gorąco.

POWRÓT DO LISTY INSPIRACJI

POPULARNE PODRÓŻE