Zaskoczenie i detal. Wydaje się, że właśnie w ten sposób najkrócej można scharakteryzować miejsca, o których mówi się hotele butikowe.
Dlaczego zaskoczenie w dobie internetu, rekomendacji i opinii? Powszechnie przecież oglądamy zdjęcia i czytamy relacje osób, które zobaczyły i obfotografowały dane miejsce. Wiemy, że kuchnia jest doskonała, że serwis jest wyjątkowo uprzejmy a pokoje przepiękne. Przyjeżdżamy do hotelu, podchodzimy do recepcji, potem do pokoju i stwierdzamy, że całość wyobrażaliśmy sobie nieco inaczej. Po prostu jesteśmy zaskoczeni detalami. W windzie zauważyliśmy rycinę albo akwarelki, pokój ma dodatkowy szezląg, drzwi otwieramy kluczami a nie kartą magentyczną. Gdzieś w sali konferencyjnej lub holu dostrzegamy szklaną rzeźbę zaś stoły w restauracji przykryte moltonami o żakardowej fakturze. Może nawet na zdjęciach widzieliśmy niektóre z tych elementów? Ale dopiero w hotelu odkrywamy ich piękno i urok. Jeżeli tak jest, to znaleźliśmy się w hotelu butikowym.
Niedaleko placu Dominikańskiego we Wrocławiu w murach z XVI wieku kryje się nowoczesny hotel Spichleż – inne miejsce warte głębszego spojrzenia na detale. W pokojach na wyższych piętrach wykorzystano świetliki i otrzymano niezwykłą grę świateł. Ale naprawdę wyjątkowe są czarnobiałe fotografie z dwudziestolecia międzywojennego nad łóżkami. Z jednej strony surowa nowoczesność i technologie a z drugiej uśmiechnięte ówczesne elity w czasie rautów i zabawy.
Przechodząc w kierunku salki fitness zlokalizowanej w piwnicy wrocławskiego Art Hotelu zobaczymy szklane drzwi. Osobę uważną zatrzyma niewielki, aczkolwiek wyraźny granatowy odręczny napis. Wystarczy podejść bliżej, by stwierdzić, ze to autograf Czesława Miłosza, złożony dlatego, że na owych drzwiach można odnaleźć fragment jego wiersza: „Barwy ze słońca są. A ono nie ma Żadnej barwy, bo ma wszystkie. I cała ziemia jest niby poemat, A słońce nad nią przedstawia artystę”. Ktoś wcześniej wiedział, że artysta będzie we Wrocławiu? Raczej nie. To artystyczna wrażliwość właścicieli architektów kazała im umieścić na drzwiach strofę ze „Słońca”.
Maison de Rhodes – pięć gwiazdek i tylko 11 pokoi. Ten hotel znajdziemy we francuskim Troyes w sercu Szampanii. Co w nim zaskakuje? Odpowiedź jest zaskakująco prosta – wszystko. Przede wszystkim cieszy oko naturalność otoczenia. Tutaj czas zatrzymał się jakieś 200 lat temu. Hotele butikowe na swoich stronach prawie zawsze podkreślają, że każdy pokój jest inny. Łatwo się o tym przekonać. W hotelu Mainson de Rhones na uwagę zasługuje biblioteka. Spędzanie popołudnia wśród książek to dzisiaj wysublimowana forma rozrywki.
To tylko trzy przykłady, ale podobnych miejsc bardzo wiele i rozwijają się niezależnie od koniunktury gospodarczej. Nie zawsze zlokalizowane w centrum miasta, czasem wręcz ukryte w lesie, górach czy nad jeziorem. Prawie zawsze jednak funkcję hotelu pełni zaadoptowany zabytkowy budynek. Stare mury, sklepienia krzyżowo-żebrowe lub kolebkowe, belki stropowe czy freski doskonale tworzą bazę. Od inwencji projektantów i właścicieli zależy jak będzie wyglądało wykończenie obiektu. Wykończenie zaś decyduje o atmosferze, która przyciąga klientów.
Kogo klientów spotkamy w hotelu butikowym? W ciągu tygodnia hotele goszczą klientów biznesowych. Narady i konferencje w małych grupach doskonale sprawdzają się w miejscu, które izoluje i wycisza. Zaproszenie kontrahentów czy klientów do kameralnego hotelu o wysokiej jakości serwisie też zwykle jest bardzo mile przyjmowane. Weekendy w hotelach butikowych należą zaś do par oraz spotkań o charakterze rodzinnym i osobistym. Pary – niezależnie od wieku – odnajdują w hotelu butikowym miejsce wyłącznie dla siebie i mają czas na wspólne odkrywanie detali. Wesela i inne przyjęcia okolicznościowe przygotowane w pięknych wnętrzach to wielka atrakcja dla uczestników.
Podsumowując: jeżeli pobyt w jakimś miejscu ma być inny niż zwykle, poszukajcie hotelu innego niż do tej pory. Najlepiej kameralnego hotelu butikowego.