
Dzielnice Lizbony są jak twarze pięknej kobiety. Baixa to elegancka, piękna ale zimna i nieprzystępna businesswoman. Bairro Alto – to kumpelka z imprezy, pełna życia i szalonych pomysłów. Belem – arystokratka o magnackim rodowodzie i Alfama – smutna, trochę zmęczona życiem i przepojona saudade, tutejszym szczególnym rodzajem melancholii i tęsknoty za tym co było, minęło i ją ominęło.
Baixa – serce bije do zmroku
Baixa to serce Lizbony, które bije jednak mocno do zamknięcia sklepów i urzędów. Została odbudowana od podstaw po trzęsieniu ziemi w 1755 roku w uporządkowanym do bólu charakterze. Eleganckie sklepy, banki, urzędy i siedziby wielkich firm w zbudowanej jak od linijki dzielnicy nadają jej bardziej pruski niż portugalski charakter. Wrażenie jest tym większe, że do Baixy wkracza się przez Łuk Triumfalny z pełnego królewskiego przepychu placu Comercio. Pod tym adresem przez 4 wieki mieszkali monarchowie a 1910 królewskie pałace zamieniono na budynki rządowe.
Znacznie lepsze wrażenie ta regularna szachownica ulic sprawia, gdy popatrzeć na nią z góry. Wystarczy odnaleźć najbardziej osobliwą budowlę w dzielnicy, Elewator de Santa Justa. To neogotycka winda, zbudowana przez ucznia Eiffle’a, wywożąca pasażerów ponad 30 metrów ponad poziom ulic Baixy by w ten najszybszy sposób przewieźć ich do górnych dzielnic miasta.
Choć miraduros, czyli punktów widokowych jest w Lizbonie bez liku, to ten z tarasu windy Santa Justa przewyższa wszystkie inne. Oprócz panoramy miasta jak na dloni mamy cztery słynne place w dzielnicy: Comercio, Restauradores, Figueira i Rossio. Uwagę zwraca zwłaszcza ten ostatni, zamknięty budynkiem Teatru Narodowego. Wyłożony jest jasną i ciemną kostką brukową ułożoną tak, że daje ona wrażenie falowania. Przy Rossio pełno jest kawiarni i restauracji, ale te zarabiają krocie w porze lunchu a potem, im bliżej zmroku, pustoszeją.
Bairro Alto – noc w Lizbonie
Wieczorem życie Lizbony przenosi się bowiem z Baixa piętro wyżej, do Bairro Alto. Teoretycznie można tam wjechać windą, ale niekończący się remont przejścia od górnego jej przystanku, czyni tę możliwość wyłącznie teoretyczną. Najlepiej na placu Restauradores
wskoczy ć do Elevator da Gloria, tego słynnego żółtego tramwaju i wspiąć się do dwa przystanki w górę. Tam ujrzymy Lizbonę nie w garsonce lecz szałowej kiecce.
Kieckę kupuje się przede wszystkim w Chiado, pasażu, w którym zakupy robią najzamożniejsi mieszkańcy miasta. A potem i rzucić się w wir nocnego życia w jednej z 300 restauracji, klubów, dyskotek czy tascas, czyli tanich knajpek.
Bairro Alto to nie tylko dzielnica nocnych uciech. Są tu również liczne muzea: w Chaido – sztuka wspólczesna, w Nacional de Marioneta – sztuka teatralna i operowa i to najważniejsze – Museu Nacional de Arte Antiga, z bogatymi zbiorami malarstwa, rzeźby europejskiej i orientalnej. Gdy widzi się zbiory ściągnięte z najdalszych zakątków świata to tak jakby słyszeć Portugalczyka, który powtarza nieustannie: „My tam byliśmy”.
Belem – dawne, dobre czasy
To w tej dzielnicy nad Tagiem Lizbona wspomina swą imponującą przeszłość, gdy świat leżał u jej stóp. Monumentalny pomnik żeglarzy to świadectwo morskiej potęgi Portugalii. Stąd karawele wyruszały na podbój świata, mijając Torre de Belem, najwspanialszą militarną budowlę w kraju, stojącą w środku nurtu Tagu.
Pomnik Odkryć Geograficznych oraz kompas o średnicy kilkudziesięciu metrów, ułożony z mozaiki na placu przy pomniku powstał w 1960 roku, w 500 rocznicę śmierci Henryka Żeglarza. Jednak odkryewcy i mecenasi nie musieli czekać aż pięć wieków na docenienie ich czynów. Niemal natychmiast po powrocie Vasco da Gamy, z pieniędzy za pieprz i wanilię, powstał klasztor Hieronimitów, zbudowany przez króla Manuela I. Warto wstąpić do środka chociażby dla filarów w kształcie palm i nóg słoni, fontanny w kształcie lwa oraz nagrobka Vasco da Gamy.
Alfama – jak tu smutno po zmierzchu
Saudade z pewnością dopadnie każdego w Alfamie. To najstarsza dzielnica i alegoryczny obraz tego, co zostało po imperialnej przeszłości kraju. Caastello Sao Jorge, potężne zamczysko górujące nad miastem, to ruiny. A przecież od połowy XII wieku, kiedy to Alfons I pokonał Maurów, aż do XVI wieku była to wspaniała rezydencja królów. Katedra Se, wybudowana na gruzach meczetu po wstrząsach ziemi z zewnątrz imponująca, ale w środku ponura jak katakumby.
Albo te ciasne, strome uliczki Alfamy, zamieszkanej przez biedotę i afrykańskich imigrantów. Pranie, rozwieszone między odrapanymi kamienicami, chłopcy kopiący futbolówkę i dochodzące z okien odgłosy domowej krzątaniny… W dzień ta dzielnica to Lizbona bez makijażu.
Alfama ożywa wieczorem. Niemal z każdej tawerny dobiega fado, Najsłynniejsza casa da fado to Parrerinha de Alfama, prowadzona przez Argentinę Santos, najwybitniejszą wykonawczynię melancholijnych pieśni ludu o tęsknocie za tym co się utraciło i tym, czego nie osiągnęło.
Święty Antoni to jedna z największych strat, poniesionych przez Portugalczyków. Człowiek z Alfami dopiero pod koniec życia przeniósł do Padwy. Kościół św Antoniego, wybudowany w miejscu, w którym się urodził, też jest swoistym saudade.
Park Narodów – podróż w czasie i przestrzeni
To miejsce śmiało określić można Lizboną dwudziestego drugiego wieku. Podróż w przyszłość trwa 15 minut metrem lub 45 autobusem z imponującego placu Rossio, przez Avenida da Libertade do futurystycznego dworca Oriente. To centralny punkt dzielnicy, wyrosłej wokół terenów wystawowych Expo 1998. W Parku Narodów możemy odbyć błyskawiczną podróż po trzech oceanach i Morzu Arktycznym w drugim co do wielkości na świecie oceanarium. Możemy krążyć po interaktywnych wystawach w nowoczesnym muzeum wiedzy i techniki albo przenieść się w inny wymiar w Pawilonie Rzeczywistości Wirtualnej.
A wtedy Lizbona pokazuje nam jeszcze jedno oblicze. To twarz pięknej Trinity z Matrixa.
Zainteresował Cię wpis o niezwykłej Lizbonie? Sprawdź więcej info: wakacje w Lizbonie w Travelplanet.pl